Ostatni dzień Festiwalu Miłosza był równie intensywny jak poprzednie trzy i zabrał licznie zgromadzoną publiczność w emocjonalną podróż w przeszłość, szukając w niej zapomnianych form, tematów i idei, którym mogliby nadać nowy poetycki kształt.
Czwarty dzień siódmej edycji Festiwalu Miłosza upłynął pod znakiem polskiej poezji. Rozpoczęło go spotkanie z tegorocznymi laureatkami Nagrody im. Wisławy Szymborskiej – Julią Fiedorczuk, nagrodzoną za tom „Psalmy” oraz Justyną Czechowską, którą kapituła uhonorowała za przełożenie na język polski książki „Przejdź do historii” szwedzkiej pisarki Linn Hansén. – Chociaż zdarzały się recenzje, w których porównywano mnie do Wisławy Szymborskiej, ja sama nie czuję powinowactwa z jej poetyką. Odczuwam za to więź i mam ogromny szacunek do jej etyki i pełnego pokory, nieroszczeniowego spojrzenia na świat. Dlatego jeśli to co robię, kojarzy się komuś z noblistką, to jest to dla mnie ogromne wyróżnienie – mówiła Fiedorczuk. Czechowska zaś wspominała, że to właściwie dzięki Szymborskiej zaczęła tłumaczyć. – Kiedyś, gdy byłam w Szwecji, pomyślałam, że przeczytanie w tłumaczeniu książki którą znam, będzie niezłym ćwiczeniem językowym. Poszłam do biblioteki i wybór padł na jeden z tomów Szymborskiej. Wypożyczyłam go, a kilka godzin później dowiedziałam się, że otrzymała ona Nagrodę Nobla – opowiadała. Poetka i tłumaczka rozmawiały również o współczesnych inspiracjach. O ile u Julii Fiedorczuk jest to język – pochodzący z mediów, świata nauki, podsłuchanych rozmów, którym w nagrodzonym tomie nadała starodawną formę psalmu, o tyle u Czechowskiej to lektura wierszy innych poetów. – Ja może nie tworzę własnych wierszy, ale dużo czytam, a przez tę lekturę nasiąkam językiem. Można więc powiedzieć, że w moich przekładach jest nieco Julii Fiedorczuk, na tym poziomie nasze książki się komunikują – tłumaczyła.
Tomasz Bąk opowiedział o swoich inspiracjach i przeczytał wiersze z tomu nominowanego w zeszłym roku do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej i świeżo wydanej książki “Utylizacja. Pęta miast”. Krakowska poetka, Joanna Oparek, szuka natomiast inspiracji w bohaterach przeszłości. Z festiwalową publicznością spotkała się w 15-lecie swojego poetyckiego debiutu i w przededniu wydania nowego tomu, w którym ważną rolę odgrywa postać Zuzanny Ginczanki. – Ta bohaterska dziewczyna, bez skrępowania pisząca wiersze o cielesności, zafascynowała mnie – mówiła Oparek. – Podobnie jak moje poprzednie książki i ta będzie poetyckim reportażem, literacką wizją osnutą wokół losów realnej osoby.
Wśród festiwalowych gości pojawiła się też Urszula Kozioł, której słuchacze zgotowali owację na stojąco po spotkaniu pełnym humoru, czułego namysłu nad światem i wyrozumiałej ironii. Marcin Baran zabrał nas w sentymentalną podróż, czytając wiersze z różnych okresów swej twórczości oraz mówił m.in. o kondycji współczesnej poezji. – Mówi się, że niewielu ludzi czyta poezję. Tymczasem ja myślę, że to narzekanie wynika z błędnego założenia, że skoro posługujemy się językiem na co dzień, to czytanie wierszy, których medium też jest język, powinno być czymś łatwym i oczywistym, a tak wcale nie jest. Z poezją jest tak jak z muzyką klasyczną – nie jest dla wszystkich – mówił.
Organizatorzy złożyli też hołd zmarłemu w ubiegłym roku Leszkowi Aleksandrowi Moczulskiemu, którego wiersze z pośmiertnie wydanego tomu pt. “Lśnienia” przeczytali wczoraj festiwalowi goście.
Niedzielę, a zarazem siódmą edycję festiwalu, zakończyło niezwykłe spotkanie z korespondencją Wisławy Szymborskiej i Zbigniewa Herberta, zgromadzoną w tomie „Jacyś złośliwi bogowie zakpili z nas okrutnie” pod redakcją Ryszarda Krynickiego. – Wyzwaniem było już samo odczytanie listów, pisanych odręcznym pismem. Dodatkowej trudności nastręczały zaginione koperty oraz pojawiające się w korespondencji fikcyjne postaci – wyliczał Krynicki. Opowieści poety towarzyszyła lektura listów, czytanych przez Dominikę Bednarczyk i Romana Gancarczyka, dzięki którym festiwalowa publiczność mogła prześledzić niezwykłą relację Szymborskiej i Herberta, która przeszła drogę od koleżeństwa, przez wzajemną fascynację, po jednostronną, trudną do zrozumienia obojętność. To wzruszające i skrzące dowcipem spotkanie porwało festiwalową publiczność do kolejnej owacji na stojąco.