Rozlała się skóra jak dzikie powietrze
albo rzeka ucięta u samego źródła.
Nieprzydatny mozół gęsty jak ciało,
dzień spłukany z soli.
Skwaśniały ci oczy, z których wyrósł język
drapieżny jak zator. Zbyt wczesny poranek
świecący już nocą.
Jak zdjąć z siebie ciężar?
Rozpisz się w lęku jak w dziurawej studni,
która zbiera dźwięki zakwitłe już w locie.